Dzisiejszego dnia jak zwykle wszyscy wstali wypoczęci, uśmiechnięci i gotowi na kolejny dzień pełen nowych wrażeń. Dobór odpowiedniej stylizacji zajął jednak zbyt dużo czasu, przez co spóźniliśmy się pod Teatr Massimo, gdzie od 15 min czekał na nas Roberto – nasz przewodnik. Jest Włochem, więc wybaczył nam to małe spóźnienie. Udaliśmy się na przystanek, gdzie z powodu naszego spóźnienia musieliśmy czekać dość długo na autobus, który miał zawieźć do pierwszego z punktów dzisiejszej wycieczki – Monte Pellegrino czyli na Górę Pielgrzyma. Wyjazd na górę kretą, wąska ulicą był interesujący sam sobie. Widoki na całe Palermo. Na górze znajduje się Sanktuarium św Rozalii – wykuty w skale niezwykły kościół. Rozalia była córką księcia Sinibalda, służącego królowi Normanów Rogerowi II. Kiedy próbowano wydać ją za mąż, uciekła do groty na pobliskiej górze i zaczęła wieść tam życie pustelnicy. Na ścianie groty wyryła napis: „Ja, Rozalia, córka Sinibalda, postanowiłam żyć w tej grocie dla miłości mego Pana, Jezusa Chrystusa”. Po pewnym czasie przeniosła się w okolice Monte Pellegrino koło Palermo. Legenda głosi, że w 1624 roku, podczas zarazy nękającej Palermo i okolicę, zdarzył się cud. Święta Rozalia ukazała się pewnej kobiecie i powiedziała, gdzie należy szukać jej relikwii. Kazała przenieść je do Palermo i przejść z nimi w uroczystej procesji przez miasto. W opisanej grocie znaleziono kości kobiety. Po wykonaniu polecenia Rozalii zaraza zakończyła się. Od tego momentu rozpoczął się kult Rozalii. Wysłuchaliśmy bardzo żywiołowego kazania, niestety po włosku więc nie wiele rozumieliśmy. Mieliśmy chwilkę by zajrzeć do przybocznego sklepiku z souvenirami, sfotografować się z kultowym włoskim fiatem i tym razem autobus miejski czekał na nas – w ostatniej minucie wskoczyliśmy na pokład. Następnie pojechaliśmy na plażę. Dojechaliśmy do niemal najdalszego punktu, skąd zrobiliśmy sobie spacer brzegiem, podziwiając przy tym zapierające dech w piersiach widoki. Zrobiliśmy sobie również pamiątkowe zdjęcie na molo. Na plaży mieliśmy dłuższą chwilę dla siebie. Niektórzy szukali muszelek, a inni, mimo niskiej temperatury wody, odważyli się nawet wejść do morza. Podsumowując, relaksujący dzień przed kolejnym tygodniem pełnym zawodowych wyzwań.