Jak to zwykle w poniedziałek – czy w Polsce czy we Włoszech – nikomu nie chciało się wstawać z łóżka. Lecz obowiązki wzywały, pełna mobilizacja, codzienne Buon giorno i już byliśmy na stanowisku pracy. Dziś w pracy kompletowaliśmy zamówienia, które zostały złożone online prze klientów. Wydaje się to łatwe, ale takie nie jest, ponieważ trzeba wyszukiwać numery produktów, które są rozmieszczone w różnych miejscach na danych rzeczach. Później obklejaliśmy firmową taśmą paczki, które zostały przywiezione od różnych klientów, tak aby zaznaczyć, że paczki zostały wysłane od naszej firmy. Po pracy udaliśmy się na targ Bellaro, który ciągnie się ciasnymi i długimi uliczkami Palermo. Łatwo tu trafić, bo donośne krzyki sprzedawców, reklamujących w ten sposób swoje towary i przekrzykujących się nawzajem słychać już z daleka. Powszechnym widokiem są trójkołowe lambretty, takie skuterki ala mini pickup popularne na południu Włoch, którymi zazwyczaj rolnicy przyjeżdżają z okolicznych wiosek wraz ze swoim towarem. Na bazarze można nie tylko zrobić zakupy, ale także spróbować niedrogo tradycyjnych sycylijskich potraw. Mieszkańcy przychodzą tutaj również w celach towarzyskich, wymieniają się plotkami, wspólnie jedzą i piją. W takich miejscach czuje się i widzi prawdziwą Sycylię. Na tutejszym targu można kupić różnorodne lokalne świeże produkty takie jak soczyste pomarańcze, pomidory, oliwki aż do przedziwnych karczochów (długie liściaste warzywa), ale również sery, ryby i owoce morza. Pod koniec dnia musieliśmy wypełnić nasz domowy obowiązek – pranie. Nie było w tym nic trudnego – obok naszego hostelu znajduje się pralnia i musieliśmy tylko zanieść tam ubrania. Kolejny kolorowy dzień za nami.