Choć dzisiaj Prima Aprilis, to pobudka o 7 rano nie była żartem. Po weekendzie to nigdy nie jest proste, a zwłaszcza po takim spędzonym na beztroskim leżeniu na plaży, pływaniu i opalaniu się. Po śniadanku jak co dzień udałam się na praktyki do firmy Giovanniego Vitrano. W towarzystwie Kacpra, z którym jestem na praktykach, wypiłam espresso, po czym otrzymaliśmy zadania od Roberty – przemiłej menagerki. Zaczęliśmy od układania zdjęć ślubnych do albumu dla pary młodej. Wszystko w programie Adobe InDesign. Nie było to tak łatwe, jak się wydawało; zdjęcia musieliśmy wyselekcjonować i poukładać tak, aby pasowały kolorystycznie i chronologicznie. Następnie zmieniliśmy ich rozmiary, aby nie została zaburzona estetyka albumu. Kolejnym krokiem była podstawowa obróbka zdjęć w Camera Raw. Poprawialiśmy podstawowe parametry, kadrowaliśmy i usuwaliśmy niechciane elementy. Nie ingerowaliśmy zbytnio w zdjęcia, bo nie było takiej potrzeby – Giovanni i jego współpracownicy to profesjonaliści i artyści pełni pasji. W zależności od sezonu w firmie pracuje od 10 do nawet 20 osób. Zajmują się nie tylko fotografią, kręcą także filmy. Później czekał nas retusz skóry pary młodej i gości w Adobe Photoshop. Tutaj również musieliśmy uważać, żeby nie przesadzić. Należało zachować fakturę i naturalny wygląd.
Po skończonej pracy porozmawialiśmy chwilę z Giovannim i Robertą w małym, słonecznym, ogródku z tyłu budynku i ruszyliśmy na przystanek. Stamtąd autobusem udaliśmy się na Piazza Indipendenza, niedaleko pięknej katedry i przechodząc przez plac Quattro Canti trafiliśmy do hostelu. Poczekaliśmy chwilę, aż nasze koleżanki i koledzy dołączą do nas po swoich praktykach, a następnie ruszyliśmy na spacer. Było bardzo ciepło, więc klimatycznymi uliczkami poszliśmy na pyszną, zimną bubble tea. Wzorując się na Włochach nie spieszyliśmy się nigdzie, więc do hostelu wróciliśmy dopiero na kolację. Zdolny Francesco przygotował dla nas spaghetti, a na deser zaserwował tradycyjne, sycylijskie cannoli- ciasteczko wypełnione ricottą. Odpoczęliśmy i wieczorem ruszyliśmy pod Teatro Massimo, gdzie klimat miasta czuć było najbardziej. Po powrocie, zmęczeni całym dniem i ciekawi jutrzejszych wrażeń, zasnęliśmy w mgnieniu oka.