Weekend nie oznacza wcale czasu wolnego! Wyruszamy na zwiedzanie okolicy. O godzinie 10:00 udaliśmy się na spotkanie z Roberto – naszym przewodnikiem przy teatrze Massimo. Pierwszym punktem dnia była wystawa fotograficzna. Mieliśmy okazję zobaczyć wyglądało życie w Palermo w drugiej połowie XX w. Zdjęcia przedstawiały strajki uliczne, życie mieszkańców, ale w zdecydowanej większości przedstawiały ciemniejszą stronę Palermo, a mianowicie zabójstwa osób przez mafię sycylijską. Ciała znajdowały się na ulicy, w samochodach, a także na motocyklach. Zdjęcia przedstawiały również katastrofy jakie dotknęły mieszkańców Palermo. Podczas wystawy mieliśmy możliwość obejrzenia filmu, który jeszcze bardziej przybliżył życie codziennie w dawnym Palermo. Po wystawie udaliśmy się do Giardino Inglese (Ogród Angielski), w którym podziwialiśmy piękna przyrodę, a także skusiliśmy się na owoc kaktusa. Nie okazało się to dobrym pomysłem ze względu na małe niewidoczne na pierwszy rzut oka kolce, które okazały się być bardzo nieprzyjemne. Zakazany owoc smakował jednak wyśmienicie… 🙂
Kolejno udaliśmy się do Pałacu Chińskiego, (Palazzina Cinese), który jest dawnym pałacem królewski z końca XVI stulecia. Został zbudowany na zlecenie Ferdynanda 11 Bourbona i jak sama nazwa wskazuje inspirowany był chińskim stylem budownictwa z tego okresu. Za pałacem znajdował się ogród, w którym zrobiliśmy sobie krótką przerwę na odpoczynek. Po przerwie udaliśmy się do pobliskiej Willi Niscemi. Willa była główną rezydencją szlacheckiej rodziny Valguarnera przez około trzech stuleci. W 1987 r. Rodzina Valguarnera sprzedała willę Comune of Palermo, a zatem willa została wybrana na jedną z siedzib burmistrza. Na tarasie mogliśmy obejrzeć piękne widoki i zrobić grupowe zdjęcie. Po zwiedzeniu willi pojechaliśmy autobusem na plażę. Ta część dnia podobała mi się najbardziej, ponieważ po raz pierwszy na żywo miałem możliwość zobaczenia Morza. Po krótkim wahaniu zamoczyliśmy nogi w wodzie, ale póki co nie znalazł się śmiałek, który byłby chętny zakosztować kąpieli w Morzu Tyrreńskim. Na plaży relaksowaliśmy się do około 17:30, po czym pojechaliśmy do hostelu, aby zakończyć dzień pyszną pizzą. Pomimo, że dzień był bardzo męczący, uważam go za jak najbardziej udany. 🙂