Z dziennika pokładowego Kacpra.
Coraz ciężej mi wstać. Ktoś ukradł mi godzinę snu z soboty na niedzielę. Nie wiem kiedy to nadrobię. Jak co dzień udałem się na śniadanie. Lekko zaspany zjadłem a następnie wyszykowałem się do pracy. Droga do miejsca moich praktyk zajmuje mi około 40 minut, która wcale się nie dłuży, ponieważ pokonuję ją razem z Kasią. W drzwiach czekała na nas Roberta – najlepsza menagerka. Dziś mieliśmy przygotować album do druku. Bardzo precyzyjna praca. Później retuszowałem skórę pary młodej. Trzeba uważać aby nie przesądzić i nie naruszyć jej struktury. Po zakończeniu udaliśmy się do hostelu. Po drodze zjedliśmy tradycyjne włoskie lody. Nieziemsko pyszne. Odwiedziliśmy również sklep z rzeczami z seriali.
Po południu wraz z kilkoma praktykantami z naszej szkoły – fotografowie i reklamowcy wraz z nauczycielkami udaliśmy się do ogrodu należącego do organizacji zajmującej się niepełnosprawnymi i starszymi osobami. Posiadłość należała do pewnego księcia, który miał ekscentryczną pasję – sprowadzał i hodował tam egzotyczne zwierzęta, takie jak żyrafy czy pantery. Ze zwierząt pozostał tylko gang agresywnych kotów, przez które zostaliśmy osaczeni :). Przemiła pani Veronica oprowadziła nas po posiadłości. W ogrodzie mogliśmy zobaczyć wiele gatunków drzew owocowych, z których większość nie rośnie w Polsce. Spróbowaliśmy chińskich mandarynek – malutkie mandarynki, które można jeść ze skórką – przepyszne. Poznaliśmy również nowy gatunek drzewa owocowego i jego owoc – włoską nespolę czyli nieśplik japoński. Mieliśmy okazję własnoręcznie zerwać pachnące cytryny i pomarańcze.
Jestem bardzo zadowolony z moich praktyk. Bardzo mili i otwarci ludzie. Praca tam to czysta przyjemność. Czy jest coś co może mnie jeszcze zaskoczyć? Myślę, że tak. Sycylia jest pełna niespodzianek…